Kiedy ten blog funkcjonował jeszcze w trybie awaryjnym, służył głównie prezentacji rozwiązań do wykorzystania na-już. Jak to w czasie wyższej konieczności. Zakładam, że ten etap mamy już za sobą. Blog przeszedł w tryb zwykły, a wpisy na nim mają charakter bardziej refleksyjny. Bo i pora na jakąś, choćby wstępną refleksję nad tym niespodziewanym, jak-grom-z-jasnego-nieba, czasem paraliżującym, czasem uwznioślającym, czasem dołującym doświadczeniem totalnej edukacji zdalnej. Tak, dla mnie to też doświadczenie nowe – dotąd, poza jednym wyjątkiem, uprawiałam kształcenie na odległość wyłącznie w połączeniu z dydaktyką tzw. tradycyjną.
Serię wpisów refleksyjnych zaczęłam przed niespełna tygodniem od uwag na temat komunikacji zdalnej. Już wkrótce zmierzę się z potrzebą zachowania spójności wewnętrznej w tej nowej sytuacji, czyli z tym, jak uczyć zdalnie, ale w zgodzie z własnym stylem pracy (mimo, że się dotąd zdalnie nie uczyło). Dziś natomiast chcę napisać o tym, do czego, moim zdaniem, dobra edukacja online służy przede wszystkim. Chcę napisać o budowaniu relacji.
O tym, że tryb online służy dobrze budowaniu indywidualnej więzi między uczniem a nauczycielem przekonałam się bardzo praktycznie, prowadząc różne zajęcia (wykład, ćwiczenia, seminarium) w indywidualnym trybie dialogowym. O niektórych szczegółowych rozwiązaniach, jak choćby o tutorialu pisałam już wcześniej. Inne cyfrowe sposoby nawiązywania i podtrzymywania relacji to wzajemna informacja zwrotna wymieniana online po każdych zajęciach między nauczycielem i studentem. Służąca nauczycielowi do poznania zainteresowań (akademickich, choć nie tylko) studenta i indywidualnej troski pedagogicznej (odpowiedzi na konkretne pytania, podsunięcie odpowiednich źródeł). Dająca studentowi 100% uwagi nauczyciela i prywatność zachęcającą do zadania pytań, które z różnych względów w przestrzeni publicznej nie padną*. Podstawowym atutem takiego dialogu – atutem rzadko osiąganym w świecie realnym – jest fakt, że jego uczestnicy są wyłącznie dla siebie, nierozpraszani przez inne bodźce, bez presji czasu, z szerokim marginesem na refleksję, w tym autorefleksję.
Przy tym wszystkim trzeba pamiętać, że cyfrowe narzędzia, choć bardzo w takim dialogu przydatne, same z siebie nie gwarantują jakości relacji. Ta ostatnia wynika z pozytywnego klimatu związków międzyludzkich, jaki nauczycielowi i studentom (uczniom) uda się stworzyć równolegle do takiej dialogowej dydaktyki. Nie da się bowiem dialogować bez zaufania.
Na szczęście szkoła online jest miejscem, w którym można budować i podtrzymywać pozytywne relacje między uczestnikami edukacji zdalnej. O wadze takich działań, zwłaszcza w czasach izolacji społecznej, piszą mądrze i z przykładami ćwiczeń Jacek Pyżalski i Wiesław Poleszak, w świeżo opublikowanej książce Edukacja w czasach pandemii wirusa COVID-19. Z dystansem o tym, co robimy obecnie jako nauczyciele**. A całą gamę tego typu działań znajdziesz w artykule, który z Tomkiem Walaskiem napisaliśmy jeszcze w czasach przedpandemijnych. Pokazujemy tam, jak troszczyć się o dobrą obecność społeczną online: jak budować i umacniać grupę (uczniów / studentów); jak podtrzymywać płynność takiej wirtualnej społeczności i zapobiegać powstawaniu klik; jak dbać o indywidualny wkład każdego (ucznia / studenta) w grupę i budować jego pozytywny, osobisty stosunek do nauczanych treści; czy jak uczyć empatii online.
Bo dobra edukacja online to nie edukacja narzędzi cyfrowych (mimo, że od ich opisu ten blog zaczął się, gdy się zaczynał). To edukacja relacji, do której te narzędzia można mądrze wykorzystać.
Źródło obrazu: Wikimedia Commons, https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/6/67/The_Creation_Michelangelo.jpg
*Mowa tu o pytaniach merytorycznych i względach takich, jak nieśmiałość studenta czy obawa przed ośmieszeniem. Jeśli myślowo pobiegłeś innym torem – zawróć.
**Cała książka, warta polecenie, do pobrania TUTAJ.
댓글