O nauczycielu, który został piratem
Moje doświadczenia z dwóch rejsów jakie miałem przyjemność przepłynąć na pokładzie STS Fryderyk Chopin z Niebieską Szkołą były za każdym razem inne, ale na swój sposób podobne. W obu mogłem odwołać się do doświadczenia – instruktorskiego i z harcerstwa i później z żeglarstwa. To doświadczenie pokazało mi, jak ważna jest umiejętność radzenia sobie z bieżącą sytuacją i szukanie rozwiązania w nieszablonowy sposób. Znacie to? Zapewne tak, choć każde z nas interpretuje to na WŁASNY sposób. Czasem myślimy „O! czyżby to było rozwiązanie? To takie proste?” A czasem „Dlaczego tak?” oraz „Czyżby ego było ważniejsze od populi?”
Jednak najważniejsze pytanie, na które postaram się dziś odpowiedzieć to „Czy można wprowadzić nową jakość do szkolenia morskiego młodzieży?” To pytanie przekłada się na kilka bardziej szczegółowych. A pytania wymagają odpowiedzi, o które znacznie trudniej, bo – jak w słynnej anegdocie, nawet przy tych samych, prostych pytaniach odpowiedzi „za rok mogą być inne.”
Zacznijmy od dyscypliny, jakże ważnej w żeglarskim fachu, opisanej przez Anię w poprzednim poście. Czy jest jeden sposób na jej utrzymanie (że jest konieczna na morzu, chyba nikt nie ma wątpliwości)? I czy odpowiedzią jest wychowanie do samodyscypliny? No cóż, podczas rejsów morskich samodyscyplina jest trudna do utrzymania przez każdego członka załogi. Trudność tą zwiększa brak doświadczenia i długość rejsu. Te dwa aspekty są tak szerokie, że z całą pewnością zasługują na osobne wpisy blogu, a ja ze swojej strony obiecuję je przedstawić. A w sprawie dyscypliny … utrzymać ją może ktoś, kto ma autorytet. Czyli, za Słownikiem Języka Polskiego: „człowiek mający duże poważanie ze względu na swą wiedzę lub postawę moralną, stawiany za wzór do naśladowania, mający wpływ na postawy i myślenie innych ludzi; chodząca encyklopedia, augur”. Kto powinien być takim autorytetem? Jak taki autorytet na szkolnym żaglowcu zdobyć / utrzymać?
I u mnie, teraz na scenę wchodzi instruktor. Nie oficer, nie szkolny nauczyciel, nie członek szkieletu lecz właśnie taki członek załogi, którego zadaniem jest nauczać żeglarskiego fachu. Instruktor (mentor, coach), który ma wiedzę z zakresu żeglarstwa, pedagogiki, obowiązków kapitana, oficera, bosmana, chifa, kuka i członka załogi. Celem jego działania ma być edukacja żeglarska członków załogi. Taki instruktor uczy młodzież szkolną sprawności działania na pokładzie, teorii żeglowania, locji i przepisów. Taki instruktor daje im umiejętności praktyczne z zakresu nawigacji, meteorologii, zarządzania załogą, ratownictwa, historii i etosu żeglarstwa. Naturalnym instruktorem może być nauczyciel, który popłynął z Niebieską Szkołą i pokochał żeglarstwo. Mając okazję i przyjemność dwa razy popłynąć w taki rejs prawem pirata nadałem sobie taką rolę. W obu rejsach, wewnątrz swojej wachty nawigacyjnej, dałem uczniom podstawy wiedzy dlaczego wspólna praca jest tak ważna dla nich samych.
Każde szkolenie, aby było skuteczne, musi prowadzić do zmiany wzorca zachowania, postępowania. Osiągnięcie tego celu w krótkim czasie (jakim jest niewątpliwie nawet dwumiesięczny rejs morski) możliwe jest przez siłę przekazu jakim jest AUTORYTET! Dotyczy to zwłaszcza wiedzy i umiejętności wysokiej wagi: w zakresie bezpieczeństwa i zasad postepowania podczas alarmów do żagli, pożarowego czy opuszczenia statku/jachtu. Pomiędzy dorosłymi, a młodzieżą taki autorytet istnieje a priori – wynika na przykład z różnicy wieku. Jednak współczesna młodzież bardzo szybko weryfikuje wymagania, jakie im są stawiane i utrzymanie autorytetu a posteriori możliwe jest jedynie przez wysoką wiedzę, umiejętności, nienaruszalne ramy zachowania i postawę moralną. Postępowanie w założonych ramach musi być połączone z empatią i wyrozumiałością dla odbiorcy podlegającemu bardzo trudnemu procesowi wychowawczemu. Instruktor–autorytet musi rozumieć, że wiele razy trzeba będzie tłumaczyć, dlaczego coś ma być zrobione tak a nie inaczej. I bardzo dobrym umotywowaniem jest odwołanie się do odpowiedzialności grupowej i szacunku dla innych. Bardzo dobrym przykładem tego zjawiska będzie sytuacja niezwiązania (niespięcia) długich włosów i przypadkowego wciągnięcia ich w bloczek wybieranej liny. Taki wypadek eliminuje z załogi dwie osoby (poszkodowaną i opiekę) w wyniku czego dwie kolejne osoby muszą czterokrotnie bardziej pracować… Prawdziwość i skuteczność opisanej metody bardzo dobrze ujęła Iwona, felietonistka Onetu, w swoim wpisie Jacek. Mój kolega z wachty.
Niezmiernie miło mi było, że w obu rejsach oprócz roli nauczyciela do jakiej zostałem zamustrowany, byłem również instruktorem i to moja wachta była tą najlepiej zgraną paczką ludzi i gdzie sami z siebie uczniowie uknuli powiedzenie, że „wachta to rodzina”, a podczas gry w kalambury „ważną postacią na P” został… „Pan Jacek”. Miałem też przyjemność po rejsach spotkać rodziców uczniów i odebrać słowa podziękowania za swoją pracę z ich dziećmi. Bezcenne było serdecznie przywitać się przed kolejnym rejsem z rodzicami dwójki uczniów Soni i Maksa – uczniami z poprzedniego rejsu. Takie gesty sprawiają, że edukacja i związany z nią trud daje ogromną satysfakcję.
Na koniec jeszcze słów kilka dlaczego na początku tego akapitu napisałem instruktor… w rodzaju męskim… wbrew współcześnie obowiązującej społeczno-politycznej doktrynie równości płci. Otóż równie doskonałym instruktorem będzie kobieta posiadająca cechy i umiejętności dyscyplinujące, motywujące, o przywódczym charakterze – dlaczego?, o tym i innych aspektach załoganta, nauczyciela, instruktora, edukatora będzie w kolejnych wpisach.
Post scriptum (Ania)
Instruktor-autorytet, który – bez krzyku, empatycznie, biorąc pod uwagę specyfikę konkretnej sytuacji – bierze odpowiedzialność za wychowanie morskie może być odpowiedzią na problemy, które opisałam w swoich poprzednich wpisach. Niemniej, ten autorytet nauczyciel w Niebieskiej Szkole buduje w bardzo trudnych, wręcz niesprzyjających warunkach. Co więcej, nie każdy nauczyciel jest instruktorem żeglarskim, przez co nie jest w stanie budować swojej pozycji na wiedzy, która na żaglowcu jest bardzo silną karta przetargową w kształtowaniu stosunków międzyludzkich. Dlatego sama mam nieco inna wizję tego, jak nauczyciel edukujący pod żaglami może włączyć się w proces wychowawczy i budować swój autorytet. Oraz jak zawodowa załoga może w tym pomóc i na tym skorzystać. Ale o tym wszystkim – w kolejnym wpisie.
Comments